27 grudnia 2017

Rozdział 44

Caine ubrał się w strój, który przydawał mu dostojeństwa. Biały garnitur uszyto na podobieństwo żołnierskiej marynarki z czerwono-złotymi pagonami i białymi spodniami z podobnymi aplikacjami na nogawkach. Czarne buty wypastowano, a na ramiona narzucono mu długą pelerynę z gronostajów, brakowało mu tylko berła i korony, ale te atrybuty dawno zostały oddane do muzeum dla przyszłych pokoleń. Inni książęta nie zamierzali z tego rezygnować, ale Cainbrige nie chciał bawić się w podobne przebieranki.
Faith natomiast miała wspaniałą suknię, godną przyszłej Jej Książęcej Mości. Spódnica składała się z kilku warstw tiulu, szyfonu i atłasu, tworząc coś na wzór miękkiej bezy przyozdobionej diamentami. Gorset natomiast udekorowano koronką, dekolt w kształcie serca podkreślono perłami. Jasne włosy uformowane na czubku głowy spływały kaskadą na ramiona i plecy. Wspaniały, długi welon ciągnął się po ziemi. Hope musiała pomóc, żeby siostra nie oberwała go, szkoda byłoby sukni i przy okazji fryzury.
Kościół pękał w szwach, bo nie tylko zaproszeni goście przyszli na ten ślub, ale także inni mieszkańcy Londynu. Każda taka uroczystość wzbudzała w „pospólstwie” i pomniejszej szlachcie spore zainteresowanie. Hope wiedziała, że to wydarzenie będzie szeroko komentowane nie tylko ze względu na mezalians, bo w końcu Faith mimo wszystko była córką upadłej hrabianki. Nic nie znaczyły dla nich koligacje z babką, bo przecież Faith powinna stanąć na ślubnym kobiercu jako druga. Nikt nie powinien dopuścić do czegoś takiego, lecz oczywiście nie znalazły się tak odważne osoby, aby wypomnieć przyszywanej rodzinie Faith to faux pas.
Ślub jednak odbywał się w dość radosnej atmosferze, nie licząc kilka nieprzychylnych spojrzeń ze strony, co bardziej zazdrosnej damy lub dżentelmena, rzucanych w stronę Hope lub panny młodej. Ta ostatnia w ogóle nie widziała nic poza swym mężem, który składał uroczystą przysięgę wierności i miłości. Faith nie mogła trafić lepiej.
Uroczystość przebiegła w podniosłym tonie, biskup pięknie przemawiał na temat miłości i pełniących przez młodą żonę obowiązkach.
Kobieta została stworzona z żebra Adama, winna więc jest dozgonne posłuszeństwo swemu mężowi, jako swemu panu.
Hope nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ksiądz, który mówił takie rzeczy sprawił, że dziewczyna zaczęła piorunować go wzrokiem ze swego miejsca, ale gruby biskup, odziany w piękne i złote szaty nie widział tego. Zajęło go kazanie, które, w jego mniemaniu, miało przecież uświadomić „głupią” Faith o losie. Nie sądziła, by tak właśnie miało być, bo młodsza siostra była zbyt niezależna, a sam pan młody nie wyglądał na kogoś, kogo można nazwać panem i władcą własnej żony.
Kiedy zerknęła w stronę Lucasa, zobaczyła jak patrzy na nią z nikłym uśmiechem na ustach. Puścił jej oczko i uniósł lekko lewą brew, pokazując jej, jak bardzo bawiło go to, co robiła. Przeszyła go twardym spojrzeniem i odwróciła się tak, by go nie widzieć – nawet kątem oka. Naprawdę sądził, że nie oburzy się na to, co mówił kapłan?
Szanowała bardzo osoby duchowne, wierzyła w Boga, ale nie podobało jej się to, co mówił o kobiecie – jak o rzeczy, która nie ma prawa głosu i jej winnością jest służyć swemu mężowi jak pokojówka swemu pracodawcy. Sprowadzała się do tak marnej roli.
Biskup skończył mówić, co dziewczyna przyjęła z ulgą, bo już nie mogła go słuchać. Miała dość jego gadania, więc gdy państwo młodzi zaczęli składać przysięgę małżeńską, uśmiechnęła się do siebie. Patrzyła jak młodsza siostra unosi oczy ku mężowi, a ten wsuwa na palec piękną obrączkę.
Hope uniosła oczy ku wysokiemu sklepieniu. Obraz zamazał jej się niespodziewanie, gdy uzmysłowiła sobie, że rodzice już ich nie widzą. Nie mogą być dumni z córek, zwłaszcza z Faith, która dziś wychodziła za mąż. Na pewno mama płakałaby, patrząc na nie obie, a tata starałby się ukryć wzruszenie.
Zacisnęła wargi i pochyliła głowę, czując smutek, chociaż był to przecież radosny dzień. Nie mogła cofnąć czasu, mogła tylko cieszyć się tym, co miała teraz. Jej siostra będzie szczęśliwa, jej życie w tej chwili na pewno zostanie wypełnione obowiązkami księżnej, które nie pozwolą się nudzić choćby przez chwilę. Była żywiołową, młodą kobietą, więc na pewno wszystko będzie sprawnie działało.
Zazdrość. To poczuła niemal przez chwilę, chociaż inaczej wyobrażała sobie małżeństwo, musiała przyznać sama przed sobą, że nie mogło ono być złe tu, w Anglii.
Brakowało tylko najważniejszego mężczyzny w jej życiu.
Mimowolnie spojrzała w stronę Lucasa, który miał opuszczoną głowę. Uderzyło ją to, że w tej właśnie chwili wydawał się taki samotny i zrezygnowany. Serce zabiło jej w piersi gwałtownie, wyrywając się w stronę księcia. Był taki smutny, widok ten sprawił, że zapragnęła go pocieszyć, powiedzieć mu, że zrobi wszystko, aby go uszczęśliwić.
Przygryzła wargę, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie pomyślała. Była gotowa wybaczyć Lucasowi, porozmawiać z nim i odnowić narzeczeństwo.
Kochała go.
Była zadłużona w nim po uszy, a serce wyrywało się do niego, bijąc w piersiach niespokojnie. Z trudem łapała oddech, czując jak przyspiesza za każdym razem, gdy książę poruszał się niespokojnie.
Po chwili jej wzrok zamgliły łzy, ale mimo to, wpatrywała się w byłego narzeczonego i próbowała przywołać go do siebie w myślach.
Boże, tak bardzo go kocham. Proszę, spraw, by wszystko ułożyło się między nami, błagała w myślach Stwórcę.

***

Nie mógł skupić się na mszy, nie potrafił oderwać myśli i wzroku od Hope, która stała w kościele i chociaż na jej twarzy gościła radość, doskonale widział także smutek, który czaił się pod tą euforią. Znał ją.
Złocisto-rude włosy połyskiwały w świetle rzucanym przez lampy i świece. Słońce przebijało się przez kolorowe witraże i kładło się tęczą na jej sukni. Westchnął żałośnie, czując się skończonym głupcem.
Zawsze tak było – głupiec, który z niego czasami wychodził przerażał go. Zawsze był tak rozsądny i twardy, a przy niej zmiękł.
Nawet pobitewne koszmary jakoś mniej go nawiedzały, gdy w jego życiu pojawiła się panna Winward. Była jak promyk pośród ciemności, która do tej pory panoszyła się w jego życiu i nie mógł tak po prostu zrezygnować z tego światła, bo duma mu nie pozwalała na chwilową słabość.
To Hope zaczęła stanowić jego siłę. Ona stała się centrum jego świata.
Para młoda podeszła do biskupa, który uprzednio upokorzył wszystkiego damy znajdujące się w kościele i rozpoczęto składanie przysięgi.
Przymknął oczy i westchnął, wyobrażając sobie jak to on i jego była narzeczona stoją przed biskupem, składając przysięgę, patrząc sobie w oczy, w których błyszczała miłość.
Zszokowany zastygł i w bił nieprzytomny wzrok przed siebie.
Miłość.
Nabrał powietrza i odwrócił głowę w stronę Hope z postanowieniem, iż naprawi popełniony błąd i zrobi wszystko, żeby mu wybaczyła, bo chociaż wydawało mu się, że żal jej minął, to jednak wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że przed nim znajdowała się długa i kręta droga. Ale nie takie trudności w życiu pokonywał.
Marzył o tym, by ceremonia dobiegła końca i w spokoju mogli udać się na śniadanie, a potem spokojnie przygotować się do balu. Faith chciała wesela skromnego, na którym zostaną zaproszone tylko i wyłącznie osoby ważne dla księstwa.
Wilcott zapragnął jednak być w innym miejscu z Hope, z którą mógłby spokojnie porozmawiać, ale musiał zacisnąć zęby i wytrwać śniadanie, a także późniejsze przyjęcie. Dziękował Faith za to, że nie chciała pokazowej uroczystości na kilkaset osób, jakie wypadałoby zrobić – w końcu wiele młodych panien pragnęło uroczystych zaślubin z niemal całym Londynem u drzwi. Spokój jaki zapewne zapanuje jutro w domu Reaburnów dawał mu nadzieję na to, że Hope przemyśli wszystko, pozwoli mu zbliżyć się do siebie.
Do tej pory żałował, że zerwał zaręczyny tak szybko, ale wtedy myślał o tym, że jego ówczesna narzeczona nie zasłużyła na bycie z kimś takim jak on. Tylko że tęsknił za nią. I nie mógł żyć z myślą, że kiedyś poślubi ją ktoś inny. Wierzył, że tak będzie. Była śliczna i mądra, a jej dobre serce na pewno przyciągnie do niej odpowiedniego dżentelmena, który pozna się na charakterze młodej damy. Kimś takim okazał się Nicholas, dlatego nie mógł pozwolić na to, by ich znajomość przerodziła się w coś więcej, niż tylko salonowe tańce.
Potrząsnął głową. Nie zamierzał o tym myśleć, ponieważ Nicholas, którego nawet nie znał z nazwiska już się nie liczył, nie kiedy był przekonany, że Hope da mu szansę.
Był na tyle uparty, że gdyby Nicholas starał się o jej rękę i wiedziałby o tym, to uczyniłby wszystko, aby przestał to robić. Hope powinna wrócić do niego. Była jego.

***

Miejsca rezydencja księcia Reabourn.

Śniadanie dobiegało końca, a Lucas siedział jak na szpilkach. Hope spoczywała blisko panny młodej, a on kilka krzeseł dalej w tym samym rzędzie, dlatego nie mógł z nią w żaden sposób porozmawiać. A przecież chciał jak najszybciej zamienić z nią chociaż parę słów.
Po śniadaniu para młoda przyjęła raz jeszcze życzenia dobrego zdrowia i udała się na górę, aby się przebrać i wyruszyć w swoją podróż poślubną. Caine postanowił zabrać żonę do Włoch, gdzie miał kilku przyjaciół. Chciał jej pokazać kilka krajów na kontynencie. Faith oczywiście była zachwycona tak długą i owocną w przygody wycieczką.
Nie zapomnij mi przywieść coś z podróży – przypomniała się Hope, ściskając przebraną już siostrę. Faith pokiwała głową i spojrzała na męża, który czekał już przy powozie, rozmawiając jeszcze z księciem Reaburnem i Lucasem.
Gości zostało już niewielu, obiecali jednak, że wrócą na wieczorny bal, który miał odbyć się bez państwa młodych. Hope miała już przygotowaną suknię, a Chairty drżała, aby wszystko poszło jak najlepiej.
Uważajcie na siebie, dobrze? – Charity próbowała jeszcze matkować, chociaż rodzice pana młodego też jeszcze stali z nimi i żegnali się z synową.
Będziemy, obiecuję – powiedziała Faith i uśmiechnęła się, a potem przytuliła każdego po kolei.
No, żonko, czas ruszyć w drogę, bo spóźnimy się na statek. – Caine podszedł do nich spokojnym i statecznym krokiem, a za nim podążali panowie, z którymi rozmawiał.
Już idę – odparła i uśmiechnęła się do niego radośnie. Miała błyszczące oczy, pełne ekscytacji i fascynacji. Nie mogła się doczekać, aż zejdzie na ląd i pozna Włochy.
Goście żegnali się z młodą parą, wiwatowali i machali, a kiedy powóz zniknął im z oczu, prawie wszyscy uznali, że czas na nich. Panie musiały przygotować się do przyjęcia, a panowie załatwić kilka spraw związanych z interesami.
Czy mogę prosić cię o dwa tańce? – zapytał książę Wilcott, który również postanowił się pożegnać, ale zamierzał jeszcze porozmawiać choć przez chwilę z byłą narzeczoną.
Och, tak, oczywiście – odparła, widocznie niepewna i zmieszana, ale uśmiechnęła się do niego lekko.
W takim razie do zobaczenia wieczorem – pożegnał się, lekko się kłaniając. Hope dygnęła i pozwoliła mu odejść. Inni również rozjechali się już do swoich posiadłości i wynajętych domów.

***

Całą salę udekorowano białymi kwiatami i wstążkami, a także papierowymi lampionami, specjalnie zamówionymi na ten szczególny dzień. Widniały inicjały Faith i Caine'a, ale ich już nie było, pozostali tylko goście, którzy wiwatowali na ich cześć i pili szampana, jedli i tańczyli.
Hope stała niedaleko księstwa ubrana we wspaniałą brzoskwiniową suknię, z okrągłym dekoltem, odsłaniającym biust i ramiona, na które dodatkowo zarzuciła biały szal. Rudozłote włosy spięła z tyłu głowy, a pozwijane fale spadały kaskadą na plecy i ramiona. Kilka mniejszych kosmyków skręcało się przy twarzy. Biżuteria, którą miała na sobie: kolczyki, naszyjnik i bransoletka nadawały jej iście królewskiego majestatu.
Lucas stał przez chwilę ukryty przed jej wzrokiem i podziwiał jej piękno oraz melancholię, która uderzyła w niego niczym podmuch lodowatego powietrza. Smutek był aż nadto widoczny i wiedział czyją on był sprawką, aż poczuł ból w sercu. 
Wyszedł z tłumu, aby się przywitać z gospodarzami.
Kiedy po zakończonych uprzejmościach z Charity i Gabrielem, podszedł do Hope, poczuł jak serce przyspiesza mu gwałtownie, tłukąc się boleśnie o żebra. Westchnął spazmatycznie, tak cicho, że nikt nie był w stanie go usłyszeć, ale poczuł chwilową ulgę.
Zielone oczy Hope patrzyły na niego z takim niewzruszonym spokojem, jakby wiedziała, co za chwilę się wydarzy. Nie wiedziała i on też nie miał pojęcia, ale przyszedł tu z nadzieją na to, że wszystko się ułoży.
Panno Hope – przemówił do niej cicho i spostrzegł jej nerwową reakcję. Uśmiechnął się łagodnie, próbując ją w jakiś sposób pokrzepić, ale dziewczyna zadawała się być rozkojarzona. – Pięknie dziś pani wygląda. Oszałamiająco. – Jego głos był bardzo wyraźny, wiedział, że wielu ludzi zebranych w pobliżu na pewno go usłyszało. Wiedzieli, że się zalecał – ponownie.
Jutro wybuchną plotki na temat jego ponownych zalotów, ale miał to gdzieś. Plotki i skandale były esencją życia towarzyskiego, więc robiono wszystko, aby ono nie umarło i obierano sobie za cel praktycznie każdego. On i Hope stanowili w ostatnich miesiąc niemal gwiazdy towarzyskiego teatru, wystawiali przedstawienie, które miało swoją liczną publiczność i miał wrażenie, że wciąż przybywało nowych widzów.
Westchnął ciężko i schował dłonie do kieszeni. Dziewczyna zrobiła mu miejsce obok siebie, więc mogli spokojnie konwersować w ciszy, czekając aż zaczną się tańce.
Hope uśmiechnęła się do niego, ale wiedział, że nie jest sobą, że się zmieniła. Smutne oczy młodej kobiety prześladowały go od dawna i nic nie mógł na to poradzić, nawet bitwa pod Waterloo zniknęła w odmętach jego pamięci, bo była narzeczona rozpanoszyła się w jego umyśle. I sercu. Pragnął zmienić to spojrzenie.
Ciężko było mu zwalczyć coś, z czym nigdy wcześniej nie miał do czynienia. Czy był zakochany? Pogubił się we własnych myślach i pragnieniach. Potrzebował tej dziewczyny do życia i oddychania. To dzięki niej odnalazł równowagę w świecie pełnym chaosu i przykrych wspomnień.
Stanął tuż za nią, obserwując tłum ludzi, którzy zjawili się na przyjęciu. Gdyby para młoda tu była, na pewno stanowili centrum zainteresowania. Każdy z gości pragnąłby z nimi porozmawiać, życząc im przy okazji szczęścia. Ale Caine i Faith wyjechali w podróż na kontynent, by zwiedzić Włochy. Teraz każdy z nich musiał zadowolić się księstwem, Hope oraz nim, i chociaż wolał być w innym miejscu, to nie miał wyboru. Z resztą, z byłą narzeczoną przy boku, nie czuł się tak źle.

***

Hope czuła ciepło bijące z męskiego ciała, znajdującego się tuż za nią. Uczucie rozlewające się w sercu i gdzieś w dole brzucha, sprawiło, że przymknęła powieki i lekko odchyliła się do tyłu, próbując oprzeć się o niego choć przez chwilę. Pragnęła poczuć się bezpieczna i kochana, bo tego zaczęło jej brakować.
Hope – usłyszała za sobą cichy szept Lucasa. Zadrżała, ale nie odsunęła się od niego, chcąc jeszcze przez chwilę go dotykać. – Proszę, wybacz mi.
Dziewczyna odwróciła się do niego, zaskoczona jego słowami, ale właśnie w tym momencie podszedł do niej baron Monford, który poprosił ją do tańca. Hope kiwnęła głową, wiedząc, że i księżna zgadza się na jej taniec. Rzuciła Wilcottowi ostatnie spojrzenie i ruszyła do tańca.
Jako że była jedną z ważniejszych osób na przyjęciu, mężczyźni chcieli z nią tańczyć i rozmawiać, nawet jeśli widzieli, że ona i książę znacznie się do siebie zbliżyli. Nie byli jednak ponownie zaręczeni, dlatego każdy wolny hrabia, baron czy nawet książę żywo się nią interesował. Nie miała posagu, chociaż wiedziała, że jej opiekunowie zobowiązali się na wyłożenie odpowiedniej sumy, również Sussex chciał się dołożyć do ich majątku. Faith walczyła z nimi o to, ale w końcu uległa i postanowiła przyjąć wszystko, co oferowali. Dłuższy upór zaczynał być niegrzeczny i przykry dla osób, które naprawdę chciały dobrze. Hope miała trochę wątpliwości, ale wiedziała już, że są rzeczy, o które nie warto się spierać. Anglia rządziła się swoimi prawami, a skoro Faith miała nie wracać już do Ameryki, to przyjęcie tego, co oferowało im księstwo oraz Sussex byłoby słuszną decyzją. Rozumiała młodszą siostrę, która się wahała, ostatecznie były to niemałe pieniądze, a i Caine chciał dla niej jak najlepiej, ale z drugiej strony miały również plotkujący ton, który czekał na okazję, aby wbić im bolesną szpilę i pokazać palcem biedę, mimo że ich babką jest księżna wdowa.
Kiedy skończyła się skoczna melodia i baron odprowadził ją do księstwa, podeszła do niej babka, która surowym wzrokiem wpatrywała się w Lucasa. Nie była mu przychylną od czasu, gdy zerwał zaręczyny, chociaż rzadko ją  widywała, bo po prostu nie wychodziła już prawie w ogóle. Nie miała dobrego zdrowia, a i towarzystwo według niej zrobiło się zdeprawowane, gnuśne i leniwe. Otyli dżentelmenie w sile wieku, pocili się przy młodziutkich panienkach, szukając okazji, aby zdobyć jak największą fortunę po to, by ją z niewielkim wysiłkiem roztrwonić.
W jej czasach również kupowano sobie żony czy mężów, ale całość nie była okraszona tak licznymi skandalami i pomówieniami. Hope jednak wiedziała swoje, a babka mogła koloryzować po to, by wytłumaczyć swoją niechęć do obecnego towarzystwa.
Hope, moja droga, skoro zostałaś już sama, to może odwiedziłabyś mnie w domu na Berkeley Street. Dom jest duży, a ja się często nudzę. Możesz mi czytać przy herbacie, jeśli chcesz.
Oczywiście obie wiedziały, że to nie była żadna prośba, lecz rozkaz, który nie mogła tak po prostu zlekceważyć, tego nie robi się wiekowej księżnie, nawet jeśli od samego początku patrzyła na nią i jej młodszą siostrę krzywo. Musiała schować urażoną dumę i zgodzić na wizytę, mimo że babka zachowywała się tak, jakby jej słowa o matce nigdy nie padły z jej ust. Westchnęła i skinęła głową, pozwalając się wciągnąć w niezobowiązującą rozmowę o pogodzie i nowym powozie starszej pani.
Słyszałam, że twoja niechęć do koni została już przełamana? – zagadnęła babka i spojrzała na nią wymownie, sugerując, iż wie kto za tym stoi. Hope poczerwieniała i kiwnęła głową, czując się coraz bardziej onieśmieloną. Ta kobieta samym swoim wyglądem przyprawiała ją o niepokój i pokorę.
Tak, już się ich nie boję i na nowo pokochałam jazdę konną.
To dobrze. Wybierzemy się w środę na przejażdżkę, tylko my dwie. Mam piękną klacz w swej stajni i myślę, że będzie dla ciebie idealną.
Ale...
Myślę, że panna Hope będzie bardzo szczęśliwa, przyjmując tak wspaniały prezent. – Tuż za jej plecami odezwał się ciepłym głosem Lucas. Hope zadrżała, czując jak jej ciało zareagowało na jego tembr. Znów poczerwieniała, ale tym razem od gorąca jakie zaczęło wędrować w środku. Znajome mrowienie w dole brzucha odezwało się i nie wiedziała już, czy jej reakcja nie była przesadna i nie popełnia jakiegoś błędu.
Nie powinna wchodzić do tej rzeki drugi raz, skoro wiedziała, że ostatnim razem mocno się skaleczyła, ale jej nurt był tak spokojny i czuła się naprawdę bezpieczna przy Lucasie. Zagryzła wargę i zerknęła na księcia, który uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, puszczając do niej oczko.
Mieli jechać na piknik. Ale musiała odmówić, skoro babka wręcz żądała jej obecności podczas przejażdżki.
Hmm, ty nadal kręcisz się w jej obecności – burknęła na niego babka, mierząc go twardym wzrokiem od góry do dołu, ale nawet jeśli jego charakter pozostawiał wiele do życzenia, to dzisiaj prezentował się wręcz zabójczo w czarnym fraku i wypastowanych butach. Włosy miał lekko zaczesane, a pod szyją prezentował się zawiązany w fantazyjne węzły fular. Aż westchnęła z lekkim uwielbieniem, poniewczasie uzmysławiając sobie, że obserwuje ją kilka osób.
Zawstydzona odwróciła się na pięcie i rzuciła babce zdawkową odpowiedź, jednocześnie przepraszając wszystkich i uciekając do przygotowalni, gdzie damy mogły się odświeżyć. Potrzebowała chwili samotności.
Myśli biegały ja spłoszone stado ptaków, w żaden sposób nie mogąc się uspokoić.
Chciała, żeby Lucas kręcił się w jej obecności, zależało jej na tym, by raz na zawsze odżegnać się od tej przeszłości, która prawdopodobnie skreśliła ich szczęście.
Doskonale pamiętała rozmowę z księżną, a zaraz potem ze Skaczącą Niedźwiedzicą. Chciały, żeby dała byłemu narzeczonemu szansę, widziały w nim coś więcej, niż ona, ale co takiego? Przecież pamiętała jak obie były złe, gdy Wilcott odwołał zaręczyny, a potem zaczęły prosić ją o rozmowę. Żeby dała mu drugą szansę. O co w tym wszystkim chodziło?
Kiedy się uspokoiła i kolor skóry wrócił do normalności, wyszła z pokoju i weszła na salę balową, rozglądając się za księstwem i babką. Lucas stał w grupce mężczyzn i sączył powoli alkohol, zaśmiewając się z czegoś dobrodusznie. Nigdy nie wyglądał na tak rozluźnionego i szczęśliwego. Ostatnie miesiące bardziej utwierdziły ją w przekonaniu, że jest raczej ponury i zamyślony.
Ale czy sama nie wyglądała tak samo?


****

Przepraszam Was, moje drogie, za to, że tak rzadko wrzucam tu rozdziały, ale ostatnio życie mnie trochę sponiewierało i w tej chwili próbuję podnieść się z kolan. Łatwo nie jest, ale robię, co mogę, żeby w końcu wrócić do odpowiedniej równowagi psychicznej.
Moje postanowienie noworoczne to więcej pisać i skończyć jak najszybciej Bal uczuć.

Życzę Wam w Nowym Roku dużo uśmiechu i zdrowia, niech spełnią się Wasze najskrytsze marzenia, a los niech sprzyja Wam na każdym kroku. Wszystkiego najlepszego! <3

6 komentarzy:

  1. Trzymaj się kochana :* Życzymy Ci tego samego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny genialny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział. :)
    Zapraszam na mojego bloga gdzie pojawił się już prolog.
    https://youareethereason.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. OGŁOSZENIE OD NECCO!!!!!!!

    Cześć, dziewczyny!
    Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale mam nadzieję, że są jeszcze moi starzy czytelnicy.
    Wiem, że długo czekacie na rozdział, ale mam problemy z bloggerem i nie mogę się zalogować na to konto. Nie wiem, co się stało. Mam nadzieję, że to minie, bo mam napisane już dwa rozdziały i chciałam je dodać od razu, ale jak widać nie mogę.
    Na razie chciałabym Was zaprosić na mojego Wattpada, gdzie publikuję Bal uczuć i inne moje historie: https://www.wattpad.com/user/Necco93
    Zalogujcie się i czytajcie, ale nie tylko moje historie, również znajdziecie tam wiele innych, ciekawych opowiadań godnych uwagi.

    Życzę Wam Wesołych Świąt! Duuużo słonecznych dni i uśmiechu w gronie najbliższych! Odpoczywajcie i jedzcie!

    Pozdrawiam, Wasza Necco.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! ♥

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, KrypteriaHG, Natt Liv, Lotus.